Na szpitalnych łóżkach przypominałyśmy
prostytutki z obrazu Toulouse-Lautreca,
blade zwierzęce mięso z watą między udami.
Zdziwiłeś się, kiedy poprosiłam przez telefon,
żebyś zanucił tę piosenkę Marie,
przy której zawsze rozpinasz mi buty.
Nie widziałeś, jak na rozkaz korzystam z toalety,
podciągam koszulę. Sprowadzona do tkanek
potrafiłam nawet śmiać się z kiepskich żartów pielęgniarki.
Najgłośniej chichotała czarna spod okna,
wczoraj w nocy umarło w niej dziecko
Wiersz pochodzi z tomu „Stop-klatka”