Ciągle zachłannie ocierasz się o plecy, smakujesz gęstą krew,
opowiadasz o córkach, które chciałbyś spłodzić, moich mlecznych piersiach.
Pachniesz jak młoda suka, dzieciństwo i wymarzone egzotyczne wyspy.
Nie jesteś zazdrosny o chłopców, z którymi całuję się w takt jarmarcznej piosenki,
dobrze wiesz, że wystarczy gwizdnąć, przytknąć dłoń do uda.
Schylony w wysokiej trawie, znowu doczepisz mi skrzydła,
będziemy długo kołować nad zastygłym Bugiem, odurzać się zapachem palonego zioła.
Tak tu u was pięknie, powiesz, a to zaledwie brudna woda i drzewa.
Kiedy umrę, nie oddawaj książek.
Jeszcze nie wiemy, że to ja pierwsza wejdę do rzeki,
ozdobię dom tatarakiem
Wiersz pochodzi z tomu „Stop-klatka”